Wygląda na to, że kino lesbijskie przeżywa swój najlepszy czas właśnie teraz. Życie Adeli, Carol, Portret Kobiety w Ogniu, a w tym roku World to Come i Ammonite. Pięknie.
Szkoda tylko, że te produkcje są...takie jakie są.
"Życie Adeli"-całkiem dobry gdyby nie ta nachalna fetyszyzacja męskich fantazji na temat lesbijskiego seksu.
"Carol"-wybitne kreacje aktorskie w mocno przeciętnym filmie
"Ammonite"-fantastyczna Winslet przy tylko poprawnej(ku memu zaskoczeniu) Ronan i może wyżej bym go oceniła gdyby tak mocno mi się nie kojarzył z "Portretem kobiety w ogniu", który jako jedyny z wymienionych uważam za arcydzieło.
A Word to Come? Cóż. Jedyne co mi się nasuwa na myśl po zwiastunie to, to, że znów obejrzę kolejny smętny film o niespełnionej lesbijskiej miłości i pół biedy jeśli to będzie przynajmniej w połowie tak dobre jak Portret...Jeśli nie będzie to strace czas.
Twoim zdaniem. Dla mnie to przeciętny film, w którym koncertowo zagrała Blanchett i Mara. Przy czym Mara zrobiła na mnie większe wrażenie, bo zaskoczyła mnie tak fenomenalna kreacją, której się po niej nie spodziewałam.
Dla mnie też arcydziełem jest jedynie Portret. Fajnie, że temat jest podejmowany w kinie (i coraz częściej w serialach), choć filmy trochę kopiują od siebie.