Niewidomy od urodzenia Don (świetny Edward Albert) rozpoczyna samodzielne życie w San Francisco z dala od nadopiekuńczej matki (oscarowa Eileen Heckart). Malutkie mieszkanie nie jest szczytem marzeń, ale daje młodemu chłopakowi niezależność. Wkrótce między nim, a uroczą sąsiadką zza ściany Jill (Goldie Hawn) rodzi się silna więź - uczucie, które otworzy oczy nie tylko Donowi...
Film Katselasa, zrealizowany na podstawie sztuki Gershe'go o tym samym tytule, to niesamowity obraz spotkania kilku osób, wymiany ich poglądów, doświadczeń życiowych i marzeń. Większość akcji rozgrywa się jedynie na kilkunastu metrach kwadratowych mieszkania Dona - teatralność czuć tutaj w każdym kącie, jednak ujęta doskonałymi zdjęciami, okraszona świetną muzyką i scenografią bynajmniej nie nudzi, nie odpycha. Na dodatek wspaniałe dialogi i kwestie każdej z postaci sprawiają, że film jest całą kopalnią cytatów. Nie ujmując niczego humorystycznym sentencjom roztrzepanej Jill, na pierwszy plan wysuwa się tu sporo gorzkich, ale bardzo prawdziwych myśli - zarówno Dona, jego matki, jak i w końcu także samej sąsiadki. Wątek matczynej miłości, relacja matki z synem lub córką (Jill skrywa więcej sekretów niż się wydaje) czy problematyka samotności, dojrzewania i oczywiście ślepoty głównego bohatera - Katselas odniesie się tu do wszystkich nurtujących nas pytań, zaś te, które pozostawi bez odpowiedzi będą najmocniej świadczyły o wielkości jego dzieła.
Urocza, słodko-gorzka i realistyczna wizja z doskonałą obsadą. Rok później reżyser ponownie spotka Leonarda Gershe w adaptacji "40 karatów". Ja zdecydowanie chętnie sięgnę po dalszą twórczość obydwu tych panów, jak i ponownie obejrzę "Motyle są wolne", które można polecić chyba każdemu.