Zabójczy quasi-horror. Początkowo przypomina coś w rodzaju komediodramatu z dziwnie niepokojącą atmosferą i eksperymentalnym montażem. Jest jak walec - jedzie powoli, ale miażdży konsekwentnie. Gdy fabuła się w pełni rozkręca, to nie ma zmiłuj. Subiektywna narracja, psychodeliczna muzyka, poetyka snu, zaskakująco ważne tło społeczno-historyczne. MIAZGA
można bez wątpienia oceniać treść filmu oraz jego przekaz, jednak to co mnie urzekło przede wszystkim to atmosfera filmu. niewątpliwie od samego początku, aż do końca nie mogłam opanować dziwnego uczucia niepokoju, który trwał przez cały seans. niesamowite. niewielka część kina wzbudza we mnie takie odczucia, wręcz dyskomfortu rozbudzającego oznaki uśpionego szaleńśtwa.
Możecie pisać o świetnej pracy kamery, znakomitym montażu, czy genialnym aktorstwie ale tak naprawdę to nie są rzeczy które najbardziej zapadają w pamięć...
Są to sceny takie jak ta, w której Karel zamierza z zimną krwią zamordować swoje dziecko, ale ukrycie jego ciała w trumnie osoby innej płci uważa za nieprzyzwoite i niemoralne... Niby czysta abstrakcja, ale biorąc pod uwagę, ilu katów z okresu II Wojny Światowej było prywatnie wzorowymi obywatelami małżonkami czy rodzicami.