Julii Roberts zresztą też. Nie wiem jak u was, ale odtwórca roli Victora wzbudził we mnie całą gamę pozytywnych i ciepłych uczuć. I to raczej nie dlatego, ze grał tam osobę chorą na raka. Film bardzo mi się podobał. Ostatnio oglądam chyba same dramaty, przerzuciłam się na nie, z krwawych horrorów. Dramaty, może i smutne, ale przynajmiej skłaniają mnie do refleksji... i do zastanowienia się nad pewnymi sprawami.
Ps. Choroba jest potwornym doświadczeniem człowieka głównie dla jego bliskich. Patrzeć tak na drugą osobę i nie móc ulżyć jej w cierpieniu... rozpacz i bezradność!!! :((( masakra
Tak, mam podobne odczucia. Victor po prostu nie mógł być zagrany lepiej! A sposób, w jaki patrzył na ukochaną... Brak słów po prostu. O uśmiechu nie wspomnę :) Jestem przekonana, że wszystko skończyło się dobrze:)
Ja,niestety,jestem przekonana że wszystko potoczyło się jak w życiu...czyli źle...nie żebym była pesymistką,ale ostatnio zbyt wiele widziałam i odczułam.Choroba - nowotwór jest jedną z najbardziej bestialskich i bezlitosnych "morderców"... :-(
Uważaj...nadmiar dramatów i nadmiar refleksji jest,bywa szkodliwe...wiem coś o tym.A jeśli chodzi o horrory - UNIKAM,a szczególnie te krwawe...
masz racje , nadmiar dramatów chyba nie jest zbyt zdrowy, bo trochę mnie rozbija , przez co staje się zbyt wrażliwa. Niestety zgadzam sie również, co do tego że nowotwór jest bestialskim morderca. Też coś wiem na ten temat :( Boże... :(
To że w ostatniej scenie śnieg znika to moim zdaniem nie jest błąd...to czas który przeminął... Victor wyjechał, wyzdrowiał i wrócił... Dziś skończyłam czytać książkę i film jest od niej o niebo lepszy... lepiej się kończy a i sama Hillary nie wzbudza we mnie tak negatywnych emocji tylko same pozytywne... Victor idealnie zagrany faktycznie to jak patrzy, jak się uśmiecha... teraz ciężko znaleźć to w filmach...